Nagłe obostrzenia w Małopolsce na skutek wykrycia ptasiej grypy u bocianów

W połowie lipca na prywatnym gruncie w Przeciszowie znaleziono cztery martwe bociany, które okazały się być nosicielami wirusa ptasiej grypy. Ta niepokojąca sytuacja zmusiła Wojewodę Małopolskiego do wprowadzenia rygorystycznych obostrzeń w trzech powiatach, celem zapobiegnięcia szerzeniu się choroby wśród hodowlanych populacji drobiu.

Wszystko rozpoczęło się od niepokojącego odkrycia czterech zmarłych bocianów przez jednego z mieszkańców miejscowości Przeciszów, położonej w powiecie oświęcimskim. Skrupulatne badania potwierdziły obecność wirusa HPAI u tych ptaków. Aby stawić czoła groźnej epidemii, która mogłaby przenieść się z bocianów na hodowlany drób, Wojewoda Małopolski podjął decyzję o wprowadzeniu stanu alarmowego na tych obszarach.

Ograniczenia zarządzone przez biuro Wojewody Małopolskiego dotyczą powiatów oświęcimskiego, chrzanowskiego oraz wadowickiego. Szczególny wpływ mają one na hodowców drobiu.

Według głównego lekarza weterynarii, najbardziej narażone na zakażenie są indyki i kury. Wirus może również zaatakować kuropatwy czy perliczki, natomiast inne ptaki takie jak gęsi czy kaczki często stają się tylko nosicielami wirusa.

Jakie są szczegółowe obostrzenia wprowadzone dla hodowców drobiu i jak muszą oni dostosować swoją działalność do tych nowych wytycznych? Kluczowym elementem jest izolacja ptaków hodowlanych od tych żyjących dziko. Hodowcy muszą również zapewnić odpowiedni sposób karmienia i pojenia drobiu, aby dzikie ptaki nie miały dostępu do paszy czy poideł.

Potrzebne są także mapy dezynfekujące w kurnikach oraz środki ochrony osobistej, które hodowcy muszą stosować podczas interakcji z drobiem. Niezmiernie ważne jest, aby po każdorazowej wizycie w kurniku dokładnie dezynfekowali oni ręce i obuwie.

Tak drastyczne środki są konieczne ze względu na dużą odporność wirusa na trudne warunki środowiskowe. Eksperci informują, że wirus ptasiej grypy jest zdolny przetrwać w kurniku nawet do dwóch miesięcy, a jego aktywność utrzymuje się nieco krócej w wodzie. Chorobę nie zwalczy nawet ekstremalnie niska temperatura – wirus jest zdolny przetrwać nawet kilka lat w zamrażarce.