Na dworcu autobusowym w górskim mieście Zakopane doszło do poważnego incydentu, który sparaliżował ruch drogowy i spowodował niebezpieczną sytuację. Samochody osobowe, które zalewały teren przy dworcu, spowodowały interwencję straży miejskiej. Kiedy strażnik miejski poprosił kierujących o oczekiwanie na przeprowadzenie kontroli, jeden z nich zignorował to polecenie i postanowił opuścić miejsce. W wyniku próby zatrzymania przez strażnika, kierowca ten staranował go swoim pojazdem. Co więcej, chociaż początkowo kierowcy groziła kara w wysokości do 500 złotych, teraz może on nawet stanąć przed sądem za swoje działania.
Pikantne szczegóły wydarzenia zostały ujawnione przez „Tygodnik Podhalański”, który udostępnił nagranie z miejsca zdarzenia. Tego dnia o godzinie 14.30 doszło do niebezpiecznej sytuacji na dworcu autobusowym w Zakopanem.
Zgodnie z wyjaśnieniem Marka Trzaskosia, komendanta straży miejskiej w Zakopanem, na tym obszarze obowiązuje znak B1, co oznacza, że nie wszyscy mają prawo tamtędy przejeżdżać. Wyjątki dotyczą jedynie pojazdów komunikacji publicznej, służb takich jak straż miejska, a także osób niepełnosprawnych.
Przepisy te są całkowicie uzasadnione, ponieważ samochody osobowe często blokują ruch autobusów w tym obszarze. Kiedy zbyt wielu kierowców próbuje podjechać lub odebrać pasażera, operator musi prosić o pomoc straż miejską. Dokładnie taka sytuacja miała miejsce tego piątkowego dnia.